czwartek, 21 sierpnia 2014

Lokaty powyzej 4%

1. Zacznijmy od BZ WBK zaskoczył ostatnio nową lokatą swobodnie zarabiającą na 4%
- Oferowana na 4 miesiące, posiada warunek typowy dla promocyjnych lokat - nowe środki.

Otrzymujemy możliwość lokowania nawet do pół miliona.

-Co ciekawe oferta lokat mobilnych została rozszerzona o nową. Jak widzimy  możemy liczyć tylko na 3,80% i to na okres 4 miesięcy. Na pociechę podniesiono limit do 20.000 zł. W dalszym ciągu w ofercie jest 4,00% na okres 12 miesięcy. Tutaj nic się nie zmieniło i dalej mamy limit 10.000 zł.
  Klienci mogą skorzystać z obu lokat mobilnych. Skorzystanie z jednej nie wyklucza nas z drugiej. 

2. Lokata sierpniowa bez dodatków na ponad 5,10% w Expanderze 


Dokładniej minimalna kwota lokaty to 30.000 zł. Sęk w tym, że trzeba się udać do oddziału na rozmowę bo to zwykła lokata z doradcą.Innymi słowy lokata jest bez dodatkowych produktów, gdyż do tych dodatków będzie starać się nas namawiać doradca. Czekać będzie do 1 września, ale tylko na nowych klientów, którzy nigdy nie nabyli produktu finansowego u Expanderowców. 

3. Lokata mobilna na 4% w Raiffeisen


Oprocentowanie wynosi 4% na 3 miesiące, oraz limit 10.000 zł, które znamy z propozycji konkurencji. Bez 3.000 zł nie da się założyć tej lokaty, bo taka jest minimalna stawka. Komu więc kończą się lokaty mobilne w innych bankach może sobie przelać środki 

4. Idea Bank Proponuję lokatę na 5% dla nowych klientów na okres 3 miesięcy
 
Dla kwoty minimum 1000zł kwota maksymalna 10000zł Można założyć tylko jedną lokatę.


Lokatę Happy założymy bardzo szybko wypełniając wniosek online bądź podczas wizyty w oddziale Idea Bank.

5.Ostatnia propozycja to  5% na Lokacie Start w Meritum na 2 miesiące.
Ograniczenie do 1.000zł. Lokata adresowana jest dla nowych klientów i mało tego razem z lokatą należy założyć także konto osobiste.





środa, 20 sierpnia 2014

Im klient wie mniej, tym lepiej

W szkole nie uczono nas wiedzy o finansach. Uczono różnych przedmiotów jak chemia, geografia czy historia przy czym kładziono nacisk na zapamiętanie różnych nazw i faktów, których w życiu na dobrą sprawę nie używamy. Ale nie uczono nas wiedzy jak dobrze inwestować. 

Wzorów chemicznych uczymy się i zapominamy zaraz po ukończeniu szkoły, gdyż tak naprawdę nie są nam potrzebne na co dzień. Stolic krajów Afryki czy dowódców bitw sprzed kilku wieków nie musimy przecież znać na pamięć skoro wszystkie te informacje są dziś łatwo dostępne w wikipedii czy dowolnym innym ogólnodostępnym źródle.Wystarczy przecież komputer z dostępem do internetu a nawet sama komórka, którą każdy nosi w kieszeni. No i nasz dobry wujek google, który nie ukrywa przed nami tajemnic.

Jedną rzecz z dziedziny finansów jednak pamiętam ze szkoły podstawowej. Hasło dziś oszczędzam w SKO (szkolna kasa oszczędności) jutro w PKO było swego rodzaju mantrą, którą wpajano nam z uporem jakby to faktycznie był klucz do dostatniej przyszłości.

Mantra ta nie zadziałała w moim przypadku. Ale w ogólnym przypadku raczej zadziałała. Zdecydowana większość Polaków trzyma swoje oszczędności w PKO mimo faktu, że to bank który niczym się nie wyróżnia, jeśli patrzeć pod kątem lokat czy kont. 

Świat idzie do przodu. Telefony zamieniamy komórki, komórki na smartfony. Komputer stacjonarny zastępujemy notebookiem, notebook na tablet. Telewizory bańki zamieniliśmy już na LCD, LCD na LED czy OLED. Za tymi zmianami nie jest trudno podążać. Wystarczy zarabiać.

Finanse też idą do przodu. Produkty bankowe stają coraz bardziej skomplikowane. Lokaty i konta są zastępowane przez lokaty połączone z funduszami i produkty oszczędnościowe. Modne stają się IKE i produkty strukturyzowane. Mamy opcje i kontrakty futures. Mamy rynek forex i dywersyfikację portfela inwestycyjnego. Ale czy Kowalski nadąża za tymi zmianami? Potrafi zarabiać?

Bankowcy nie tłumaczą nam tych zmian tylko strzegą tajemnic, wychodząc z założenia, że im klient wie mniej tym lepiej, a nam mówią tylko to, co leży w ich interesie. Nie edukowano nas w szkole o różnicy między opcjami a kontraktami futures. Nie mówiono o rynku forex i o strukturach. Uczono nas o nazwach rzek w Azji, co działo się w dawnych latach i co to jest ameba.


Komu najbardziej ufamy kwesti naszych oszczędność:
 
http://img.interia.pl/biznes/nimg/0/t/Dlaczego_Polacy_niewiele_6430812.jpg



Rolę edukatorów mają dziś pełnić doradcy finansowi, którzy wynajęci przez dany bank zamiast edukować, przedstawiają współczesne skomplikowane produkty bankowe zagubionemu Kowalskiemu w taki sposób by podpisał długoletnią umowę. On nie musi rozumieć co się kryje za podpisaną umową, on przywykł tylko do oszczędzania w SKO i teraz chce oszczędzać w PKO albo innym banku. A że o wadach produktu dowie się po wielu latach, kiedy będzie już za późno na właściwe inwestycje. To już się nie liczy bo na umowie pisze wyraźnie, produkt obarczony ryzykiem. A że specjaliści od finansów źle obstawili, to oczywiście wina Kowalskiego bo podpisał umowę? 

Trzeba sobie powiedzieć: nie edukowano nas w finansach mimo, że finanse towarzyszą nam codziennie i są jednym z podstawowych umiejętności życiowych. Od nich zależy nasz dobrobyt, który maleje z każda ustawą o nowym podatku, z każdą podwyżką cen w sklepach, każdym dźwiganiem opłat za prąd czy gaz.

Znajomość rzek w Mozambiku, wzorów na formaldehydy czy nazwisk dowódców w bitwie pod Gettysburgiem mogą co prawda pomóc w teleturnieju w telewizji, ale prawdopodobieństwo, że akurat padnie takie pytanie i akurat będziemy to pamiętać jest na pewno mniejsze od wygranej w totolotka.

Skoro nie edukowano nas o finansach, o taką edukację musimy zadbać sami. W wolnym czasie warto poczytać dobrego bloga finansowego albo sięgnąć po odpowiednia książkę. Wiem, że większość książek o finansach jest nudna i niestrawna jak podręcznik o rodzajach flaków z olejami. Ale dla ciekawych wskażę kilka pozycji wartych polecenia.

Dla początkujących bardzo dobrą pozycją są:

Bogaty ojciec, Biedny ojciec – Robert Kiyosaki


Bogaty ojciec biedny ojciec


Podstawowa lektura dla wszystkich, którzy myślą o wolności finansowej.Nie zawiera przepisu na sukces „Jak stać się bogatym”, ale wskazuje, co powinniśmy zrobić, aby wziąć sprawy w swoje ręce i jak pomnażać swoje pieniądze. Robert to Amerykanin o hawajskich korzeniach. Książka zaczyna się dosyć niewinnie. Robert opisuje historię swojego życia i to, że jego sukces miał dwóch ojców: biednego Tatę, któremu wydawało się, że ciężka etatowa praca go do bogactwa (i który w miarę upływu czasu stawał się coraz biedniejszy), oraz bogatego ojca swojego kolegi, który mozolnie budował własną firmę by w końcu stać się jednym z najbogatszych ludzi na Hawajach. Książka doskonale pokazuje różnice mentalne pomięcy obydwoma ojcami i daje bardzo dobre podstawy do przewartościowania postrzegania pieniędzy we współczesnym świecie. Pokazuje też jak upośledzony jest obecny system edukacji, który nie przygotowuje dzieci i młodzieży do radzenia sobie z własnymi finansami. Jest to pierwsza z serii książek Roberta Kiyosakiego i wiele osób wskazuje ją jako pierwszy impuls i podręcznik do zmiany swojego podejścia do zarabiania pieniędzy.

Jakie decyzje finansowe podejmują bogaci i dlaczego biedni robią błędy postępując inaczej - Andrzej Fesnak

Jakie decyzje finansowe podejmują bogaci

Absolutnie rewelacyjna książka polskiego autora, która w mojej opinii mocno inspirowana jest Kiyosakim, ale jednocześnie posiada nasz lokalny, polski charakter. Autor, który prowadzi także kursy finansowe, najpierw rozprawia się w książce z typowo polskimi przywarami – postrzeganiem pieniędzy jako “złych” i bogactwa jako czegoś grzesznego. Następnie pokazuje etapy naszego życia finansowego (etapy, na jakie podzielone jest nasze życie i zdolność do zarabiania podczas nich pieniędzy oraz konieczność ich wydawania), pomaga policzyć naszą wartość netto, tłumaczy co to jest budżet domowy i jak powinny wyglądać finanse rodziny. Posługuje się przy tym konkretnymi przykładami liczbowymi osadzonymi w polskich realiach. Pokazuje jak osoba zarabiająca, np. 8000 zł miesięcznie może być w gorszej sytuacji finansowej od osoby zarabiającej 4000 zł. Tłumaczy też wartość zabezpieczania siebie i bliskich i zasady związane z kredytami. Pokazuje na prostych przykładach (kredyt na samochód, kredyty walutowe) jak korzystać z kalkulatora finansowego (w książce nazywanego komputerem finansowycm) i porównywać produkty finansowe. Na koniec robi wstęp do tematu wolności finansowej – ale nie jest to meritum książki. Bardzo solidnie wyłożone podstawy i pozycja, do której warto wracać.

Inwestuj we własny dług – Sławomir Śniegocki

 

Inwestuj we własny dług

Książka ma podtytuł “7 kroków, dzięki którym spłacisz kredyt przed terminem i jeszcze na tym zarobisz”. Absolutnie podstawowa lektura dla wszystkich osób, które mają jakiekolwiek zadłużenie na głowie. Tym się różni od innych książek na ten temat, że zawiera bardzo konkretne wskazówki dla Polaków. Autor robi bardzo krótki wstęp po czym szybko przechodzi do konkretów. Tłumaczy skąd bierze się spirala zadłużenia, pokazuje czym różni się zły dług od dobrego długi, tłumaczy zasady według których należy decydować, które długi są najważniejsze i które trzeba spłacać w pierwszej kolejności. Tłumaczy także jak wykorzystywać siłę pieniądza. Autor przedstawia także konkretne kroki, które może podjąć zadłużona osoba, aby szybciej wyjść z długów i opisuje jak (i kiedy) korzystać z takich mechanizmów jak przewalutowanie kredytu, renegocjacja warunków umowy z kredytodawcą, kredytu konsolidacyjne i refinansujące itp. Na przykładach Konsekwentnej Kingi (zarobki 3400 zł / m-c) i Rozrzutnego Roberta (zarobki 12 000 zł / m-c) pokazuje jaką rolę odgrywa oszczędność, inwestowanie oraz planowanie swoich finansów.

Jeżeli znacie jakieś inne pozycje naprawdę godne polecenia, podajcie je w komentarzach. Musi być jednak przyjemna w czytaniu i zawierać naprawdę przydatne informacje.

sobota, 16 sierpnia 2014

Dlaczego pracujesz?


Odpowiedz sobie na pytanie dlaczego chcesz pracować.
  • Dla pieniędzy
  • Aby zdobyć wiedzę
  • Aby dawać sobie radę w życiu
  • Dla swojego rozwoju
  • Dla zdobycia niezależności
  • Aby być pożytecznym
  • Aby mieć kontakt z ludźmi 
  • Aby wyrwać się z domu
  • Aby zdobyć szacunek innych
  • Aby zarobić na emeryturę
  • Aby móc podróżować
  • Aby stawić czoła wyzwaniom
  • Aby uniknąć pustki
  • Aby awansować
  • Aby wcielić teorie w życie 
  • Aby poznać coś nowego
  • Dla różnego rodzaju korzyści
  • Aby realizować własne ambicje
  • Aby pewnego dnia założyć własną firmę
  • Aby zdobyć doświadczenie i nowe umiejętności 



Kiedy myślimy o pracy będąc w szkole czy na studiach myślimy o wiedzy, samorozwoju, twórczości czy podróżach. Kiedy myśli o pracy stają się rzeczywistością dostrzegamy przyziemne  elementy życia, o których wcześniej nie myśleliśmy takie jak kredyt, buty na zimę, rachunki. Nasze wcześniejsze plany odnośnie pracy zawodowej odkładane są na półkę o nazwie "marzenia". Wracamy do niej od czasu do czasu, ale raczej w myślach niż w rzeczywistości. 

Głównym powodem pracy większości Polaków są pieniądze. Pracujemy dla pieniędzy i tych dóbr, które możemy za nie otrzymać. Ilu z nas ma frajdę z pracy na etacie? Myślę, że są to jednostki nieliczne.



piątek, 15 sierpnia 2014

Deflacja co to takiego?

Według Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) w lipcu wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI) spadł o 0,2% licząc rok do roku. Urząd poinformował ponadto, że to pierwszy spadek cen w ujęciu rok do roku od 32 lat, czyli odkąd GUS oblicza dane.

Teoretycznie deflacja oznacza, że siła nabywcza naszych oszczędności zwiększyła się. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że deflacja oraz gorsze odczyty wzrostu PKB mogą skłonić Radę Polityki Pieniężnej do obniżenia stopy procentowej wbrew wcześniejszym zapowiedziom. A niższe stop procentowe oznaczają w krótkim terminie tańsze pożyczki i kredyty oraz gorszą ofertę depozytową w bankach i kasach kredytowych.

Przypomnę, że już teraz mamy najniższe stopy procentowe w historii III RP, co jak informował klika dni temu BIK przełożyło się na rekord na rynku pożyczek i kredytów konsumpcyjnych. Otóż w I półroczu 2014 r. Banki i SKOK-i udzieliły kredytów gotówkowych i ratalnych o wartości 37,7 mld zł, a więc więcej niż w rekordowym dotąd 2008 roku. Powtórzę tylko, że najlepiej jest powiedzieć "nie biorę" i oszczędzać, szczególnie gdy chodzi o konsumpcję a nie inwestycję. Wówczas nie okradamy siebie nawzajem.



Przy długo utrzymującej się niskiej inflacji i miarkowanie wysokich stopach procentowych wciąż można minimalnie zyskać na lokatach. I choć przeciętne oprocentowanie trzy-, sześcio- i dwunastomiesięcznych lokat wynosi obecnie 2,6% w skali roku to przy zrównaniu z tego deflacją 0,2% nasze oszczędności mają się dobrze. Choć spadek oprocentowania lokat jest wysoki (z ok. 5% w w 2011 i 2012 do 2,5% w 2014) to realny zysk jest wyższy niż w latach 2011 i 2012, co najlepiej obrazuje poniższy wykres przedstawiający średni realny zysk z 12-miesięcznych zakończonych lokat.




Ceny w gospodarce zawsze spadają pod wpływem rozwoju technologicznego (nie tylko w elektronice). Wzrost efektowności produkcji dóbr naturalnie napędza obniżkę ich cen. To, czy mamy inflację, czy deflację, wynika z tego, czy kreacja pieniądza na rynku poprzez banki (poprzez udzielanie kredytów), zmniejszająca wartość nabywczą pieniądza, jest większa lub mniejsza od spadku cen. Zazwyczaj kreacja jest większa, więc notorycznie mamy inflację.

Deflacja pozwala zaoszczędzić pieniądze konsumentów, przez co mogą oni więcej kupować.

Bardzo prosto tłumaczy to Pan Konrad Daniel w jednym ze swoich filmów na YouTube:
www.youtube.com/watch?v=SFTj2LB3jiM