środa, 20 sierpnia 2014

Im klient wie mniej, tym lepiej

W szkole nie uczono nas wiedzy o finansach. Uczono różnych przedmiotów jak chemia, geografia czy historia przy czym kładziono nacisk na zapamiętanie różnych nazw i faktów, których w życiu na dobrą sprawę nie używamy. Ale nie uczono nas wiedzy jak dobrze inwestować. 

Wzorów chemicznych uczymy się i zapominamy zaraz po ukończeniu szkoły, gdyż tak naprawdę nie są nam potrzebne na co dzień. Stolic krajów Afryki czy dowódców bitw sprzed kilku wieków nie musimy przecież znać na pamięć skoro wszystkie te informacje są dziś łatwo dostępne w wikipedii czy dowolnym innym ogólnodostępnym źródle.Wystarczy przecież komputer z dostępem do internetu a nawet sama komórka, którą każdy nosi w kieszeni. No i nasz dobry wujek google, który nie ukrywa przed nami tajemnic.

Jedną rzecz z dziedziny finansów jednak pamiętam ze szkoły podstawowej. Hasło dziś oszczędzam w SKO (szkolna kasa oszczędności) jutro w PKO było swego rodzaju mantrą, którą wpajano nam z uporem jakby to faktycznie był klucz do dostatniej przyszłości.

Mantra ta nie zadziałała w moim przypadku. Ale w ogólnym przypadku raczej zadziałała. Zdecydowana większość Polaków trzyma swoje oszczędności w PKO mimo faktu, że to bank który niczym się nie wyróżnia, jeśli patrzeć pod kątem lokat czy kont. 

Świat idzie do przodu. Telefony zamieniamy komórki, komórki na smartfony. Komputer stacjonarny zastępujemy notebookiem, notebook na tablet. Telewizory bańki zamieniliśmy już na LCD, LCD na LED czy OLED. Za tymi zmianami nie jest trudno podążać. Wystarczy zarabiać.

Finanse też idą do przodu. Produkty bankowe stają coraz bardziej skomplikowane. Lokaty i konta są zastępowane przez lokaty połączone z funduszami i produkty oszczędnościowe. Modne stają się IKE i produkty strukturyzowane. Mamy opcje i kontrakty futures. Mamy rynek forex i dywersyfikację portfela inwestycyjnego. Ale czy Kowalski nadąża za tymi zmianami? Potrafi zarabiać?

Bankowcy nie tłumaczą nam tych zmian tylko strzegą tajemnic, wychodząc z założenia, że im klient wie mniej tym lepiej, a nam mówią tylko to, co leży w ich interesie. Nie edukowano nas w szkole o różnicy między opcjami a kontraktami futures. Nie mówiono o rynku forex i o strukturach. Uczono nas o nazwach rzek w Azji, co działo się w dawnych latach i co to jest ameba.


Komu najbardziej ufamy kwesti naszych oszczędność:
 
http://img.interia.pl/biznes/nimg/0/t/Dlaczego_Polacy_niewiele_6430812.jpg



Rolę edukatorów mają dziś pełnić doradcy finansowi, którzy wynajęci przez dany bank zamiast edukować, przedstawiają współczesne skomplikowane produkty bankowe zagubionemu Kowalskiemu w taki sposób by podpisał długoletnią umowę. On nie musi rozumieć co się kryje za podpisaną umową, on przywykł tylko do oszczędzania w SKO i teraz chce oszczędzać w PKO albo innym banku. A że o wadach produktu dowie się po wielu latach, kiedy będzie już za późno na właściwe inwestycje. To już się nie liczy bo na umowie pisze wyraźnie, produkt obarczony ryzykiem. A że specjaliści od finansów źle obstawili, to oczywiście wina Kowalskiego bo podpisał umowę? 

Trzeba sobie powiedzieć: nie edukowano nas w finansach mimo, że finanse towarzyszą nam codziennie i są jednym z podstawowych umiejętności życiowych. Od nich zależy nasz dobrobyt, który maleje z każda ustawą o nowym podatku, z każdą podwyżką cen w sklepach, każdym dźwiganiem opłat za prąd czy gaz.

Znajomość rzek w Mozambiku, wzorów na formaldehydy czy nazwisk dowódców w bitwie pod Gettysburgiem mogą co prawda pomóc w teleturnieju w telewizji, ale prawdopodobieństwo, że akurat padnie takie pytanie i akurat będziemy to pamiętać jest na pewno mniejsze od wygranej w totolotka.

Skoro nie edukowano nas o finansach, o taką edukację musimy zadbać sami. W wolnym czasie warto poczytać dobrego bloga finansowego albo sięgnąć po odpowiednia książkę. Wiem, że większość książek o finansach jest nudna i niestrawna jak podręcznik o rodzajach flaków z olejami. Ale dla ciekawych wskażę kilka pozycji wartych polecenia.

Dla początkujących bardzo dobrą pozycją są:

Bogaty ojciec, Biedny ojciec – Robert Kiyosaki


Bogaty ojciec biedny ojciec


Podstawowa lektura dla wszystkich, którzy myślą o wolności finansowej.Nie zawiera przepisu na sukces „Jak stać się bogatym”, ale wskazuje, co powinniśmy zrobić, aby wziąć sprawy w swoje ręce i jak pomnażać swoje pieniądze. Robert to Amerykanin o hawajskich korzeniach. Książka zaczyna się dosyć niewinnie. Robert opisuje historię swojego życia i to, że jego sukces miał dwóch ojców: biednego Tatę, któremu wydawało się, że ciężka etatowa praca go do bogactwa (i który w miarę upływu czasu stawał się coraz biedniejszy), oraz bogatego ojca swojego kolegi, który mozolnie budował własną firmę by w końcu stać się jednym z najbogatszych ludzi na Hawajach. Książka doskonale pokazuje różnice mentalne pomięcy obydwoma ojcami i daje bardzo dobre podstawy do przewartościowania postrzegania pieniędzy we współczesnym świecie. Pokazuje też jak upośledzony jest obecny system edukacji, który nie przygotowuje dzieci i młodzieży do radzenia sobie z własnymi finansami. Jest to pierwsza z serii książek Roberta Kiyosakiego i wiele osób wskazuje ją jako pierwszy impuls i podręcznik do zmiany swojego podejścia do zarabiania pieniędzy.

Jakie decyzje finansowe podejmują bogaci i dlaczego biedni robią błędy postępując inaczej - Andrzej Fesnak

Jakie decyzje finansowe podejmują bogaci

Absolutnie rewelacyjna książka polskiego autora, która w mojej opinii mocno inspirowana jest Kiyosakim, ale jednocześnie posiada nasz lokalny, polski charakter. Autor, który prowadzi także kursy finansowe, najpierw rozprawia się w książce z typowo polskimi przywarami – postrzeganiem pieniędzy jako “złych” i bogactwa jako czegoś grzesznego. Następnie pokazuje etapy naszego życia finansowego (etapy, na jakie podzielone jest nasze życie i zdolność do zarabiania podczas nich pieniędzy oraz konieczność ich wydawania), pomaga policzyć naszą wartość netto, tłumaczy co to jest budżet domowy i jak powinny wyglądać finanse rodziny. Posługuje się przy tym konkretnymi przykładami liczbowymi osadzonymi w polskich realiach. Pokazuje jak osoba zarabiająca, np. 8000 zł miesięcznie może być w gorszej sytuacji finansowej od osoby zarabiającej 4000 zł. Tłumaczy też wartość zabezpieczania siebie i bliskich i zasady związane z kredytami. Pokazuje na prostych przykładach (kredyt na samochód, kredyty walutowe) jak korzystać z kalkulatora finansowego (w książce nazywanego komputerem finansowycm) i porównywać produkty finansowe. Na koniec robi wstęp do tematu wolności finansowej – ale nie jest to meritum książki. Bardzo solidnie wyłożone podstawy i pozycja, do której warto wracać.

Inwestuj we własny dług – Sławomir Śniegocki

 

Inwestuj we własny dług

Książka ma podtytuł “7 kroków, dzięki którym spłacisz kredyt przed terminem i jeszcze na tym zarobisz”. Absolutnie podstawowa lektura dla wszystkich osób, które mają jakiekolwiek zadłużenie na głowie. Tym się różni od innych książek na ten temat, że zawiera bardzo konkretne wskazówki dla Polaków. Autor robi bardzo krótki wstęp po czym szybko przechodzi do konkretów. Tłumaczy skąd bierze się spirala zadłużenia, pokazuje czym różni się zły dług od dobrego długi, tłumaczy zasady według których należy decydować, które długi są najważniejsze i które trzeba spłacać w pierwszej kolejności. Tłumaczy także jak wykorzystywać siłę pieniądza. Autor przedstawia także konkretne kroki, które może podjąć zadłużona osoba, aby szybciej wyjść z długów i opisuje jak (i kiedy) korzystać z takich mechanizmów jak przewalutowanie kredytu, renegocjacja warunków umowy z kredytodawcą, kredytu konsolidacyjne i refinansujące itp. Na przykładach Konsekwentnej Kingi (zarobki 3400 zł / m-c) i Rozrzutnego Roberta (zarobki 12 000 zł / m-c) pokazuje jaką rolę odgrywa oszczędność, inwestowanie oraz planowanie swoich finansów.

Jeżeli znacie jakieś inne pozycje naprawdę godne polecenia, podajcie je w komentarzach. Musi być jednak przyjemna w czytaniu i zawierać naprawdę przydatne informacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz