poniedziałek, 12 maja 2014

Kredyty konsumenckie


Dlaczego ludzie w Stanach tak często używają kart kredytowych. Przecież to się nie opłaca. Jeśli poczekamy, to za jakiś czas kupimy bez kredytu i bez wysokiego oprocentowania. Będziemy mieć więcej pieniędzy. Za parę miesięcy, lat, będziemy mogli sobie kupić znacznie więcej. Przecież za rok, dwa, pojawią się nowe potrzeby. Skąd wtedy weźmiemy pieniądze? Po co uszczuplać sobie finanse odsetkami bankowymi? Pewna Amerykanka powiedziała „ale ja chcę mieć to TERAZ!”





Według mnie warto jednak czekać. Pomijając już finanse, zwyczajnie impuls „chcę” może być chwilowy. Pochopne decyzje przekładają się często na nietrafione zakupy. „Chcę mieć to teraz” łatwo zmienia się w „znudziło mi się”. Poza tym, bez tylu rzeczy można się doskonale obyć, a po co jeszcze brać na nie kredyty?
Na popularność kredytów konsumenckich na pewno wpływa presja społeczna na posiadanie wielu rzeczy, np. samochodów. Na kupowanie drogich prezentów na urodziny, wesele, chrzciny, święta. Ktoś chce pojechać do rodziny, a tu trzeba okazać „kartę wstępu” - drogi prezent. To wręcz jak pozwolenie na życie towarzyskie, wydane przez jakiś urząd - galerię handlową.
Oprócz „chcę mieć to teraz”, łatwo jest się zaplątać, gdy się żyje „od pierwszego do pierwszego”: gdy wydaje się wszystko i nic się nie odkłada. A przecież zdarzają się różne sytuacje: kryzysy gospodarcze, choroby, zmiany na rynku pracy, itp. Umowa o pracę nie jest przecież niczym wiecznym, szczególnie w dzisiejszym, szybko zmieniającym się świecie. Poza tym co chwilę są jakieś święta, wakacje, itp. Warto więc mieć oszczędności.

W przeciwnym przypadku łatwo jest wpaść w łańcuch długów. Zdarza się, że po wzięciu jednego kredytu ludzie biorą następne, gorzej oprocentowane, by spłacić poprzednie. Dochodzą też kary za niespłacanie w terminie. Robi się z tego taka kula śnieżna, coraz większa, większa i coraz bardziej przerażająca. 
Powiększyć mogą ją też ubezpieczenia na życie, którymi czasem obejmowani są obowiązkowo kredytobiorcy. To dodatkowe koszty, szczególnie bolesne dla kogoś, kto już jest na minusie. A jeśli się nie nadąża ze spłatą, to bank wyśle groźne listy o zadłużeniu, postraszy wpisem na rejestr dłużników, wizytą komornika. I dłużnik wpada w stres. Jeśli będzie on duży, to w przypadku niektórych zawodów mogą pojawić się problemy z koncentracją. I jak tu w takich warunkach zarobić i wyjść na prostą? „Ubezpieczenie na życie” staje się wtedy bardziej „zamachem na życie”.

Karty kredytowe
Można powiedzieć, że karta kredytowa to wersja kredytu konsumenckiego.
Jako karta płatnicza, karta kredytowa jest przestarzałą technologią. Podaje się dane karty, z której inni mogą ściągnąć dla siebie pieniądze. Te dane mogą gdzieś wyciec i ktoś może nas okraść. Tyle razy mówiło się o listach danych kart kredytowych na sprzedaż na czarnym rynku. Dużo lepszą i bezpieczniejszą technologią są przelewy internetowe. To my decydujemy komu i ile zapłacić. Na Zachodzie karty kredytowe stały się standardem, u nas na szczęście tak masowo się nie przyjęły. Nie wszystko co jest na Zachodzie, jest lepsze niż w Polsce.
W pewnym badaniu okazało się, że gdy ludzie płacą kartą kredytową, to kupują więcej niż w przypadku płatności gotówką.

Presja na posiadanie kart kredytowych
Banki lubią namawiać do kart kredytowych. Czasem kuszą nawet dwumiesięcznym zerowym oprocentowaniem. Moim zdaniem to pułapka. Na pewno wielu ludzi przekracza ten okres i potem spłaca dług z odsetkami. A nawet jeśli ktoś zawsze zdąża, to i tak widzę tutaj pewien problem: dlaczego taki ktoś nie ma żadnych oszczędności? To bardzo ryzykowne.
Uważam, że nawet gdy do karty kredytowej dodają jakiś rzekomy bajer, to i tak lepiej odmówić. Dla samej zasady, że nie popiera się kredytów konsumenckich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz